Irena Lasota Irena Lasota
324
BLOG

PUTIN - ZA CO MAMY MU BYC WDZIECZNI?

Irena Lasota Irena Lasota Polityka Obserwuj notkę 21

 

Co zobaczyl Borys Sokolow czego nie dostrzegli podpisywacze od Jerzy Antczak, reżyser po … Jacek Zakowski, dziennikarz.

Dziesiatego kwietnia, o 6 rano czasu Polskiego zamiescilam link do artykulu po rosyjsku:      Po kolana w klamstwie - Borys Sokolow o Putinie w Katyniu”

http://grani.ru/opinion/sokolov/m.176846.html

piszac: “Swietna analiza. Ostra, odwazna. Czy ktos w Polsce to przetlumaczy i opublikuje?”   

Pol godziny pozniej zaczal to tlumaczyc <*andy>, googlem zreszta, ale oczywiscie juz dwie godziny pozniej nikt nie zwracal juz uwagi na ten artykul. Tak mi sie w kazdym razie wydawalo, az do dzis, gdy wrocilam do mojej noty i zobaczylam,  ze <wschod> przetlumaczyl – bardzo dobrze zreszta – caly artykul. Jest tak dobry i aktualny ze zamieszczam  go w dostepnym miejscu.

Po katastrofie samolotu i smierci Prezydenta artykul Borysa Sokolowa nabiera jeszce silniejszej wymowy i jest komentarzem do masowego przyplywu milosci lirycznej do Rosji i jej najlepszego syna Wladimira Wladimirowicza Putina, ktora ogarnela Polske.

Juz przed 10 kwietnia byli Rosjanie, ktorzy Polske lubili, szanowali i rozumieli lepiej niz niejeden  Polak. Wystarczy przeczytac artkul Sokolwa. Byli Rosjanie, ktorzy dzielili sie Polakami ostatnim kawalkiem chleba w Gulagu i Rosjanie, ktorzy cieszyli sie ze zwyciestwa Solidarnosci, sa Rosjanie, ktorzy brzydza sie Putinem i maja wielu przyjaciol w Polsce: Natasza Gorbaniewska, Wolodia Bukowski, Sasza Podrabinek i inni. Wielu ludzi plakalo nad tragedia, byli wsztrzasnieci, pisali artykuly, kondolencje, listy do przyjaciol. Ale co do tego ma Putin????

            Nie mowie, zeby nie klasc kwiatow na grobach Rosjan, jak sie chce to mozna, ale mowie ze nie nalezy robic z tego aktu poddanczego pod adresem Putina. I nie w podziece za Smolensk! Coz takiego zrobilo panstwo rosyjskie, ze Polska jest tak dozgonnie wdzieczna? Dziekujemy bo znamy ich – mogli zepchnac wszystkie ciala do jednego rowu, a tych co przezyli dobic strzalem w tyl glowy? Czy tez za co jestesmy wladzom wdzieczni?.

Irena Lasota

                                                  

  ***************************

 

Po kolana w klamstwie - Borys Sokolow o Putinie w Katyniu

8 kwietnia, 2010

Władimir Putin wykorzystał żałobną ceremonię w Katyniu do tego, aby wezwać Polskę do zaprzestania sporów o historię. Zgodnie z jego słowami „wspólna droga przy uświadamianiu pamięci narodowej i ran historycznych pozwoli nam uniknąć ślepej uliczki niezrozumienia, wiecznego wyrównywania rachunków, prymitywnych komentarzy, dzielenia narodów na winne i poszkodowane, jak to starają się niekiedy robić nieodpowiedzialni politykierzy (...)”. Przy tym podkreślił, iż „w naszym kraju została dokonana jasna ocena polityczna, prawna i moralna zbrodni reżimu totalitarnego i ocena ta nie podlega żadnej rewizji”. Premier Polski Donald Tusk w odpowiedzi oświadczył, że prawda o Katyniu nie powinna dzielić Rosjan i Polaków.
Niby wszystkie słowa są tu poprawne. Według Rosjan lider narodowy przemówił zupełnie przyzwoicie. I uklęknięcie dwóch premierów ku pamięci niewinnie zabitych wyraźnie zrobiło na Polakach bardzo dobre wrażenie. Mimo to rzuca się w oczy, że rosyjski premier mówił głownie o swoim współczuciu dla ofiar i prawie nic o odpowiedzialności oprawców. Nie obyło się bez kilku zbędnych zdań.

Władimir Władimirowicz oświadczył na przykład: „Przez dziesięciolecia cynicznymi kłamstwami usiłowano zataić prawdę o egzekucjach katyńskich, ale byłoby takim samym kłamstwem obarczanie tą winą narodu rosyjskiego”. Ewidentnie jest to nawiązanie do żądania strony polskiej, aby Rosja uznała swoją moralną odpowiedzialność za Katyń i wypłaciła odszkodowania za zabitych. W zasadzie słowa Putina o niesprawiedliwych próbach zrzucenia winy za Katyń na naród rosyjski mogą wziąć na siebie i Tusk i prezydent Polski Lech Kaczyński, który ma przybyć do Katynia 10 kwietnia na polskie uroczystości ku pamięci rozstrzelanych. Polskie żądania w sprawie Katynia odnoszą się oczywiście nie do narodu rosyjskiego a do państwa rosyjskiego, które ogłosiło się prawnym spadkobiercą ZSRR.
Oprócz tego, Putin obłudnie oświadczył, że dostęp do informacji o tragedii katyńskiej mogą jedynie ograniczyć kwestie o charakterze humanitarnym: jakoby nie można dopuścić do tego, aby ucierpiały rodziny uczestników tych tragicznych wydarzeń. Krewni ofiar katyńskich będą grasować po Rosji z nożami i pistoletami, aby rozprawić się z potomkami zmarłych oprawców.
Tak naprawdę te „humanitarne” przyczyny przywołane są jedynie dla usprawiedliwienia niechęci rosyjskiej prokuratury wojennej do ujawnienia aktu oskarżenia w sprawie katyńskiej, gdzie wymienieni są wszyscy potencjalni winowajcy. Jest to troska nie o polskie, a o rosyjskie społeczeństwo. Kopie wszystkich ważniejszych dokumentów zawierających również nazwiska osób związanych ze zbrodnią katyńską, jeszcze przed rozpoczęciem oficjalnego śledztwa były przekazane polskim historykom i są dzisiaj dostępne w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Ale jeśli materiały z rosyjskiego śledztwa, w tym spis winnych, zostaną ujawnione, nie będzie żadnej przeszkody do ich publikacji w Rosji i kraj wreszcie pozna nazwiska swoich bohaterów z organów karnych. A władze rosyjskie najwyraźniej bardzo tego nie chcą.

Przede wszystkim zaś Putin w Katyniu nie powstrzymał się i wypomniał Polakom wziętych do niewoli czerwonoarmistów, zabitych w 1920 roku: „Sądzę, jest to moje prywatne zdanie, że Stalin odczuwał osobiście odpowiedzialność za tragedię związaną z sowiecko-polskim konfliktem wojennym lat 20. i dokonał tych egzekucji z zemsty (...). Przyznaję ze wstydem, że nie wiedziałem, iż w 1920 roku operacją wojskową w wojnie sowiecko-polskiej, w sowiecko-polskim konflikcie dowodził osobiście Stalin. Nawet o tym nie wiedziałem. Wtedy, jak wiadomo, Armia Czerwona poniosła klęskę. Wzięto do niewoli wielu czerwonoarmistów. Zgodnie z ostatnimi danymi z powodu chorób i głodu w niewoli polskiej zmarło 32 tysiące żołnierzy”.
              Ciekawe skąd nasz premier wziął liczbę 32 tysięcy. Polscy historycy mówią o 18-20 tysiącach zmarłych czerwonoarmistach, co potwierdzają polskie dokumenty i przybliżona liczba pochówków. Zaś nasi szowiniści zwykle mówią o minimum 60 tysiącach jeńców podobno zabitych przez Polaków. Prawdopodobnie liczba ta pojawiła się jedynie dlatego, że przewyższała liczbę Polaków rozstrzelanych przez NKWD wiosną 1940 roku (około 22 tysiące).
                 Jeżeli chodzi o Stalina to rzeczywiście był on jedną z ważniejszych postaci sowiecko-polskiej wojny 1920 roku. Jednak wątpię, czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, ilu dokładnie czerwonoarmistów zmarło w niewoli polskiej (tak na marginesie, w swojej armii mieli nie mniejszą szansę umrzeć na tyfus i inne choroby epidemiczne). Jak pokazało doświadczenie z wojen: sowiecko-fińskiej i Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, Stalin uważał czerwonoarmistów, którzy znaleźli się w niewoli za tchórzy i zdrajców, a po wyzwoleniu kierował ich do GUŁAG-u. Po prostu w odległym 1920 nie mógł myśleć o tym, aby pomścić ich śmierć.

Putin w ślad za niektórymi rosyjskimi historykami ubolewał: „Oczywiście pojawia się pytanie dlaczego część ludzi zesłano na Sybir, a część rozstrzelano. Nie ma na to racjonalnego wyjaśnienia, nie ma tego również w dokumentach. Niezrozumiałe jest, dlaczego tak postąpiono, w jakim celu dokonano tych zbrodni. Nie ma żadnego wyjaśnienia, nie ma do tego żadnej aluzji”. W rzeczywistości do obozów na Syberii, jak również do Azji Środkowej zesłano członków rodzin rozstrzelanych w Katyniu, a także tych Polaków, którzy nie byli oficerami czy „wyzyskiwaczami”, ale uważani byli za nieprawomyślnych. Z kilkoma wyjątkami jak na przykład Władysław Anders, ocalonymi oficerami byli informatorzy NKWD, a także jak się wyrażał Beria „poprawnie politycznie myślący”, jak Zygmunt Berling, którzy gotowi byli stworzyć nową polską armię pod kontrolą sowiecką.
                 Przyczyna rozstrzelania polskich oficerów w kwietniu i pierwszej połowie maja 1940 roku tkwi w dążeniu Stalina do posiadania całkowicie podporządkowanej armii polskiej a razem z nią państwa polskiego. Stalin zakładał, że Niemcy nie później niż w maju rozpoczną ofensywę generalną we Francji. Miał zamiar uderzyć w plecy, gdy Wehrmacht ugrzęźnie, jak uważał, na Linii Maginota. Wtedy Francja i Anglia, tak jak rząd polski na uchodźctwie stali by się sojusznikami sowieckimi i trzeba by uwolnić wziętych do niewoli polskich oficerów. W większości nie byli to zwolennicy komunizmu i nowa armia polska pod ich dowództwem nie byłaby podporządkowana Moskwie. Dlatego też Stalin wolał ich rozstrzelać. Lecz takie wyjaśnienie raczej nie mogłoby popłynąć z ust rosyjskiego premiera.

                  Putin nie powstrzymał się również od rozgłaszanego przez środki masowego przekazu kłamstwa, jakoby w Katyniu razem z rozstrzelanymi polskimi oficerami i obywatelami ZSRR represjonowanymi przez NKWD w latach 1937-1938 leżą również jeńcy sowieccy rozstrzelani przez hitlerowców. Tymczasem z wiarygodnych źródeł wiadomo, że Niemcy nie rozstrzeliwali w Katyniu sowieckich jeńców wojennych, a nawet nie wiedząc o tym, że są tam pochowani polscy oficerowie, rozlokowali w pobliżu miejsca egzekucji sztab swojego pułku łączności. To kłamstwo było potrzebne Putinowi do tego, aby można było potem mówić, jakoby komisja Budrenki tylko się pomyliła, a nie, że świadomie fałszowała fakty, twierdząc, że Polaków rozstrzelali Niemcy. Skoro Niemcy również tam dokonywali egzekucji, łatwo można się było pomylić.
                    Putin postarał się również, aby, że tak powiem, utopić rozstrzelanie 22 tysięcy Polaków wiosną 1940 roku w przestępstwach Stalina przeciwko sowieckim obywatelom, oświadczył: „Represje niszczyły ludzi bez względu na ich narodowość, przekonania, wiarę. Ich ofiarami były wszystkie warstwy społeczne (...) Logika była jedna: zasiać strach, obudzić w człowieku najniższe instynkty, podjudzać ludzi przeciwko sobie, zmuszać ich do ślepego posłuszeństwa”. W taki niezbyt elegancki sposób rosyjski premier postarał się uciec od oskarżeń o ludobójstwo w Katyniu.

                   Towarzysz Stalin bardzo wyraźnie rozróżniał narodowości. W postanowieniu Politbiura z 5 marca 1940 roku była mowa o rozstrzelaniu właśnie Polskich oficerów i przedstawicieli „klasy wyzyskiwaczy”. Białorscy i ukraińscy „wyzyskiwacze” byli rozstrzeliwani w ramach innych postanowień i innych wykazów. A niedługo przed Katyniem, w latach 1937-1938 została przeprowadzona przez NKWD operacja narodowościowa, w ramach której rozstrzelano lub wysłano do obozów setki tysięcy Polaków, Niemców, Estończyków, Łotyszy, Litwinów i przedstawicieli innych „nieprawomyślnych” narodowości, których cała wina polegała na tym, że mieli swoje państwa poza zasięgiem ZSRR.Wśród tych operacji „operacja polska” była najbardziej krwawa.
                     Tak więc w trakcie ceremonii upamiętniających sprawę Katyńską nie doszło do żadnego historycznego przełomu, na który tak wielką nadzieję mieli polscy politycy i społeczeństwo. Putin nie przekazał odtajnionych materiałów ze śledztwa i nie ogłosił wznowienia śledztwa, na co nalega polska strona. Co więcej, w przeddzień ceremonii żałobnych w Katyniu została opublikowana odpowiedź prokuratury wojennej na wniosek ze Strasburga, w którym strona rosyjska odmówiła sądowi oddania do dyspozycji materiałów ze śledztwa. W dokumencie rosyjskiej prokuratury do Strasburga ani razu nie padły słowa „przestępstwo”, czy „mord”. Masowe rozstrzelania prokuratorzy rosyjscy nazwali zaledwie „sprawą”, czy „wydarzeniami w Katyniu”.
                Władze rosyjskie w sprawie katyńskiej okazały się gotowe na dzień dzisiejszy najwyżej na pokaz na kanale „Kultura” filmu Andrzeja Wajdy pt. „Katyń”. Oczywiście to dobrze, ale jeśli by film zaprezentowano na jednym z dwóch głównych kanałów, prawdę o Katyniu poznałoby o wiele więcej ludzi.

Borys Sokołow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka